Trudna przyjaźń czy zła miłość?
Piszę do Państwa, ponieważ całe życie kocham za bardzo. Wasz portal znalazłam w czasopiśmie Cosmopolitan. Trochę czasu mi zajęło, zanim odważyłam się napisać. Poznałam pewnego mężczyznę 3 lata temu. Od samego początku była sielanka, dosłownie. Od dnia poznania wiedziałam, że to TEN. Była miesięczna przerwa, ale po powrocie było idealnie. Jeszcze lepiej niż na początku. Nasz związek był jak z bajki. Aż do chwili gdy przeprowadził się do innego miasta. Wtedy wszystko zaczęło się sypać… Wpadłam w głęboką depresję, nie mogłam sobie z tym poradzić, bo po prostu z dnia na dzień przestał się odzywać. Z czasem próbowałam ułożyć sobie na nowo życie i udało mi się na może miesiąc, aż tu napisał, że chce się spotkać. Ja niewiele myśląc, od razu rzuciłam wszystko i poszłam na spotkanie. Spotykaliśmy się przez 2 tygodnie. Wciąż mnie zapewniał, że kocha i nie zostawi. Ale stało się to, co wcześniej – z dnia na dzień przestał się odzywać. Z tego co słyszałam, to spotykał się z jakimiś dziewczynami. Ja też chodziłam na randki, flirtowałam, wszystko, aby tylko nie myśleć o nim. W październiku zeszłego roku wybrałam się na koncert. Nie wiedziałam, że on na nim będzie. On też nie wiedział, że mnie spotka. Pojechałam i gdy go zobaczyłam, to poczułam się jak zaczarowana. W życiu nie zapomnę tej chwili. Oboje rzuciliśmy się w sobie w ramiona i nie mogliśmy wyrwać. Scena jak z jakiejś komedii romantycznej. Dosłownie. Poszliśmy razem na koncert, pocałował mnie nawet. Ale potem odszedł. Jak się okazało do swojej dziewczyny…
Miesiąc później zadzwonił, powiedział że mnie kocha, a ja głupia uwierzyłam i pojechałam do niego. Może z miesiąc znów byliśmy razem. Potem znowu przestał się odzywać. W styczniu tego roku znalazł dziewczynę. Nazywał ją nawet żoną na facebooku. Ona zaś pisała, że będą dobrymi rodzicami. Wpadłam w kolejną depresję. Ale od maja zaczęłam jeździć na imprezy i powoli zapomniałam o moim eks. Poznałam na jednej z nich Mateusza, o 9 lat starszego ode mnie. To było dziwne, bo pierwszy raz byłam z związku „amerykańskim”, czyli tzw. friends with benefits. W końcu zaczęło mi zależeć. Pojechaliśmy nawet razem na wakacje z jego przyjacielem i jego dziewczyną. W łóżku, nie powiem, było cudownie. Ale na mieście jego zachowanie było totalnie bezczelne. Trzymając mnie za rękę, oglądał się wykręcając wręcz głowę, za innymi dziewczynami, cmokając za nimi lub gwiżdżąc, abo też zagadując je. „Bo on jest wolny i może robić co chce”. W porządku. Tylko jak poszliśmy do klubu i podszedł do mnie jakiś chłopak, to chciał się z nim bić.
Po powrocie wszystko zaczęło się sypać. Zaczął mi wprost mówić, jak to go kręcą inne dziewczyny i jak to w jednej był jeszcze niedawno strasznie zakochany. To boli. W kółko słuchanie o innych dziewczynach. Nic o nas. W niedzielę postanowiłam zrobić jakiś krok i porozmawiać o mnie i o nim. Powiedział, że jest zakochany, ale się boi związku, bo go zraniła jeszcze niedawno dziewczyna itd., itp. W poniedziałek i wtorek nie odezwał się ani słowem. Nie wiedziałam co się dzieje. W środę zadzwoniłam to z łaski się spotkał. Powiedział, że nie chce związku. Za wcześnie. Skoro za wcześnie na związek, to kiedy będzie pora? Ciągle te byłe dziewczyny… A i zapomniałam dodać najważniejszego. Po moim powrocie weszłam na facebooka i co zobaczyłam? Mój ex znów wolny! Napisał do mnie w zeszły czwartek i proponował spotkanie, ale odmawiałam, ale wczoraj (tj. środa) nie wytrzymałam i się spotkałam. Ale opierałam się, gdy próbował się przybliżać. Powiedział, że ta odległość go dobijała i dlatego nie odzywał się. Dodam, że przeprowadzam się do miasta, w którym on mieszka, za miesiąc.
Zmienił się mój eks. Jednak ponad pół roku rozstania robi swoje. Chce znów do mnie wrócić. Ja sama nie wiem. Z Mateuszem to wiem, że nie ma przyszłości, bo dla mnie 9 lat różnicy ma spore znaczenie, bo teraz jestem jeszcze młoda, on w miarę, ale z czasem on będzie chciał siedzieć w domu a ja nadal gdzieś wychodzić. Zależy mi na nim, ale…on nie jest moim eks. Dzięki mojemu eks mam lepszy kontakt z rodzicami, za co jestem mu ogromnie wdzięczna. Zmienił mnie diametralnie, bo nie należałam do grona najrozsądniejszych osób. Nie wiem co robić? Starać się o związek z Mateuszem, który niby chce, niby nie, ale ciągle mówi o swojej byłej czy z spróbować znowu z moim eks, bo może, gdy zamieszkamy w jednym mieście będzie nam lepiej? Prosiłabym o pomoc.
Pozdrawiam, Julita.
Pani Julito, Cieszę się, że udało się Pani poradzić sobie z niepewnością i zdecydowała się Pani na napisanie do nas. W imieniu całego zespołu dziękuję za zaufanie jakim zdecydowała się Pani obdarzyć nasz portal.
Opisała Pani swój związek, w którym czuła się Pani bardzo szczęśliwa do momentów porzucania Pani przez partnera. Wyjeżdżał do innego miasta, przeprowadzał, przestawał się odzywać. Z jakiejś przyczyny działo się tak, że Pani kiedy była mocno zaangażowana, czuła się chciana i kochana, okazywało się, że partner przestaje odwzajemniać Pani sposób wchodzenia w tę relacje i nagle rezygnuje. Z tego co Pani pisze to doświadczenie kosztowało Panią wiele cierpienia. Napisała Pani również o drugiej relacji jaką nawiązała Pani z kolejnym mężczyzną. Wygląda na to, że związek, który z początku miał opierać się tylko na fizyczności przerodził się w istotną dla Pani więź. Mateusz okazał się jednak nie być zdecydowanym na oficjalny związek i zobowiązania. Wygląda na to, że po raz kolejny została Pani porzucona. Domyślam się, że mogło to wywołać u Pani duże rozczarowanie i żal. Mimo, że, jak Pani pisze, racjonalne argumenty przekonują Panią, że nie jest on dobrym kandydatem na partnera, wydaje się Pani cierpieć ze względu na kolejne odrzucenie. Pisze Pani o perspektywie przeprowadzki do miasta, w którym mieszka Pani „eks” i jego deklaracji zmiany oraz chęci odnowienia świadomości. Prosi Pani o radę. Z tego co czytam wydaje się być Pani zagubiona.
Mam wrażenie jakby kurczowo Pani trzymała się dwóch możliwości – powrót do krzywdzącej relacji z byłym mężczyzną czy pozostanie w obecnym raniącym związku. Trudno mi się o tym czyta. Z tego co Pani napisała, jest Pani młodą kobietą. Czeka Panią przeprowadzka do nowego miasta, nowe otoczenie i możliwości. Czytając Pani list znalazłam dużo opisu dwóch mężczyzn, a bardzo brakowało mi w nim Pani. Pisała Pani, że po rozstaniu z pierwszym partnerem chodziła Pani na randki, filtrowała, robiła wszystko, żeby przestać o nim myśleć. Zastanawiam się co ostatnio zrobiła Pani tylko dla siebie.
Jakie są Pani zainteresowania, plany, pasje? Czy są wokół Pani osoby, którym można zaufać, z którymi warto by było nawiązać przyjaźnie, uzyskać od nich wsparcie? Wspomniała Pani też o trudnej relacji z rodzicami – możliwe, że ma ona wpływ na Pani życie. Może warto by było zastanowić się też jak Pani doświadczenia z domu wpływają na obecne życie?
Zachęcam do przekierowania energii, którą poświęca Pani na myślenie i działania dotyczące mężczyzn którzy Panią krzywdzą, na zaopiekowanie się sobą. Pisze Pani, że to „eks” zmienił Panią diametralnie. Nie zgadzam się na takie sformułowanie. Wierzę, że to Pani pozwoliła sobie na te zmiany, będąc w tamtym związku. Może warto pomyśleć o tym, co Pani zrobiła, żeby do tych zmian doprowadzić i co jeszcze chce Pani zmienić. Wierzę, że ma Pani odpowiednie zasoby i mam wrażenie, że nadchodzi czas, w którym może być Pani gotowa na przejęcie kontroli nad swoim życiem i podjęcie ważnych decyzji.
Zachęcam do poszerzania samoświadomości i zapraszam do poczytania artykułów na naszym portalu oraz polecanej literatury. Może warto też skorzystać z pomocy psychologa czy grupowych form wsparcia. Spotkanie z innymi osobami przeżywającymi podobnie może wzmocnić, poszerzyć wiedzę o sobie i zachęcić do zmian. Zachęcam również do rozwijania siebie i swoich zainteresowań, bo wierzę, że paradoksalnie, im więcej będzie Pani i Pani własnej przestrzeni, w Pani życiu, tym więcej znajdzie się w nim miejsca na szczęśliwą relację. Odpowiadając na Pani pytanie czy Mateusz, czy „eks” mam ochotę odpowiedzieć że przede wszystkim warto, żeby wybrała Pani na początek siebie, a wtedy może się okazać, że pozostałe decyzje będą o wiele łatwiejsze niż się wydawało.
Życzę wytrwałości i pozdrawiam serdecznie Iwona Figurska