List do Taty

Hello, tym razem ja rozpocznę tak swój list – wyobrażoną rozmowę z Tobą:

Hello, Tato.

 

I co najlepszego się dzieje teraz? – powiedz mi. Teraz, gdy Ty nie widzisz kolejnej kreski pod moimi oczami, a ja nie widzę Twoich siwych włosów.

 

Kiedyś, „hello” zza oceanu, teraz „hello” w duszy. Jesteś zaledwie kilkanaście kilometrów ode mnie, a ja piszę do Ciebie list, bo stało się tak wiele, że żadne z nas nie ma już siły na taką rozmowę. Siły? Odwagi? Ochoty?

Spragnieni normalności - pobierz teraz
Spragnieni normalności – pobierz teraz

Wiele lat temu, gdy dzieliła nas wielka woda, byłeś bliżej niż jesteś teraz.

 

Nocne telefony ze Stanów budziły mnie w środku nocy. Biegłam w piżamie, żeby szybciej wyrwać mamie słuchawkę. Przez telefoniczne szmery i szumy słyszałam Twój głęboki i uśmiechnięty głos – „Dorotka? Dziecko kochane…”. Co kilka tygodni otwierałam niecierpliwie paczki od Ciebie, pełne amerykańskich kolorów i zapachów. Ubrania, płyty i słodycze były zamiast Ciebie. Wiedziałam jednak, że to Ty kupowałeś dla mnie tę sukienkę czy kurtkę. To Ty byłeś w sklepie, żeby wybrać koszulkę z czerwonym napisem „For you”. I to Ty wiedziałeś, którą czekoladę lubię najbardziej. To mi wystarczało. Wtedy w latach 80. byłam najlepiej ubraną dziewczyną w mieście. „Mój tato mieszka w Stanach” – mówiłam i widziałam zaintrygowanie w cudzych spojrzeniach, więc szybko Twoją nieobecność przekułam w swojej głowie na wartość dodatnią. Tak było łatwiej.

 

Kilka lat później studiowałam, wychowując wcześnie urodzoną córkę i nasze kontakty były coraz lepsze. Pamiętasz swoje przyjazdy do Polski, kiedy spędzaliśmy razem tak wiele czasu? Pamiętasz odwiedzane knajpy? Wieczory przy ginie? Rozmowy bardzo bliskie, w zasadzie o wszystkim? Ja pamiętam to, kiedy odbierałam Cię z lotniska. Raz w roku. Wydawało mi się wtedy, że bramka na lotnisku już nigdy się nie otworzy. Pamiętam Twoje szczęśliwe oczy, gdy przytulałam się do Ciebie i nie puszczałam Twojej ręki nawet na moment, przez całą drogę do domu.

 

Kupiłeś mi piękne mieszkanie, w którym spędziliśmy wspaniałe chwile. Twoja wnuczka dorastała, ja pisałam kolejne książki, dumnie ustawiane przez Ciebie na  Twojej  nowojorskiej półce. Już dawno nie byłeś z mamą, miałeś drugą żonę, później trzecią, ja byłam obok Ciebie zawsze.

 

Kiedy sprzedawałam mieszkanie – prezent od Ciebie, żeby ratować małżeństwo i kupiłam dom w górach, byłeś wściekły. Zapewne wiedziałeś, czym to się skończy. Miałeś rację. Do dziś płacę koszty tamtej decyzji. Nie pieniądze są jednak istotne. Płacę o wiele więcej, niż Ci się wydaje. Płacę kolejnym nieudanym małżeństwem, kolejnymi wynajmowanymi mieszkaniami, i płacę wreszcie tym, że nie mam kontaktu z Tobą.

 

Wiem, popełniłam błąd. Jednak nie tak straszny, żebyśmy już nigdy od tamtego czasu nie mogli ze sobą być blisko. Popadałam w kolejne tarapaty, mama umierała na raka, przeprowadzałam się z miejsca na miejsce, rozpaczliwie szukając ukojenia i spokoju. Tak rozpaczliwie, że wchodziłam w kolejne nieudane relacje. Borykałam się z brakiem pieniędzy i brakiem miłości. A Ty, mój don Corleone z dziecięcych snów, stałeś z boku. Stałeś z boku i patrzyłeś na to, powtarzając w kółko – „popełniłaś błąd” lub milcząc. Nie poznawałam Cię. Nie chciałam przecież od Ciebie pieniędzy. Chciałam tylko rady, azylu, mojego Taty.

 

Nie wiem, dlaczego tak się stało. Może wyidealizowałam Twój obraz przez tamte wszystkie lata, a może spokój Twojej trzeciej żony stał się cenniejszy niż kontakt ze mną. Nie wiem. Wiem tylko, że każda kolejna rozmowa z Tobą przynosiła coraz więcej bólu. Wreszcie przestałam dzwonić. Zabiegać o Twoją miłość. Prosić. Tłumaczyć.

 

Wiem też, po długiej psychoterapii, że wybierałam na życie mężczyzn, którzy byli z różnych powodów daleko ode mnie.

 

Przyjeżdżasz, jak co roku, do Twojego wielkiego domu za miastem, w którym mieszkam. Wiem, że przeżyłeś depresję, przestałeś kontaktować się nawet z najbliższą rodziną. Moje próby rozmów w tej sprawie z Twoją żoną zakończyły się fiaskiem i awanturą.

 

I wiem, Tato, że jesteś teraz tam, w swoim wielkim domu. Wiem, bo po trzech latach, kilka tygodni temu, zatelefonowałam do Ciebie.

 

–          Hello – przywitałam Cię przez łzy.

–          Hello – odpowiedziałeś.

 

Hello, Tato. Tak bardzo tęsknię za Tobą.

Czytelniczka portalu kochamzabardzo.pl

 

Podobne wpisy