Jest całym moim życiem
Witam. Mam na imię Weronika i mam 18 lat, a mój chłopak Wojtek ma 30 lat i jesteśmy ze sobą 3 lata. Pomimo mojego wieku mam większy bagaż doświadczeń niż niejedna dorosła kobieta. Bardzo mi ciężko w moim związku, dlatego szukam pomocy.
Wojtka poznałam gdy miałam 15 lat. Wiadomo to trudny wiek, a ja od zawsze byłam trudnym dzieckiem. Codzienne imprezy, libacje brak kontroli ze strony rodziców… wtedy to był mój żywioł. Właśnie na jednej z takich libacji poznałam go. Był niesamowicie przystojny, niedostępny i właśnie to mi się w nim tego wieczora spodobało. Oczywiście nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego zdania tej nocy, bo jakim cudem 27-latek mógłby sie zainteresować 14-latką? Ale jednak. Jakoś zdobył mój numer, odezwał się pierwszy, spotkaliśmy się i jesteśmy już razem 3 lata. Przez te 3 lata bardzo mnie zmienił, można powiedzieć, że teraz jestem zupełnie inną osobą. Z rozpuszczonej gówniary stałam się wzorową uczennicą i praktycznie w ogóle nie wychodzę z domu. Za każdym razem, gdy się spotykałam z Wojtkiem, był dla mnie bardzo dobry, widać było, że mu zależy, ale przez te 3 lata ani razu nie powiedział, że mnie kocha, a ja zakochiwałam się coraz bardziej.
Aktualnie mieszkamy ze sobą już 3 miesiące. Na początku było wspaniale, były wakacje i Wojtek całe dnie spędzał ze mną, jednak potem zaczął spotykać się z kolegami, a ja dopiero wtedy zauważyłam że tak naprawdę Wojtek stał się całym moim życiem, że już nawet nie mam koleżanek i nie mam z kim się spotkać, cały wolny czas poświęcałam jemu. Gdy on wychodził, a ja zostawałam sama pojawiał się u mnie straszliwy lęk przed samotnością. Tak strasznie się jej bałam, że aż czułam ból fizyczny.
Zawsze gdy Wojtek gdzieś wychodzi, mam wrażenie, że po to, żeby mnie zdradzić, choć nigdy tego nie zrobił…
Zawsze gdy widzę, że Wojtek gdzieś ma wyjść, ja proszę go, żeby ze mną został, wtedy on się złości i mówi, że znowu marudzę, i że on ma już dość tego całego marudzenia. A ja jestem po prostu zazdrosna o czas, który poświęca kolegom, a nie mnie. Boli mnie to, że woli wyjść z kumplami na piwo w sobotni wieczór, a nie zostać ze mną w domu.
Kolejnym problemem jest to, że on nie mówi mi miłych rzeczy i przy kolegach jest dla mnie trochę oschły… Niby planujemy wspólną przyszłość, i choć w głębi duszy czuję, że on mnie kocha, to nie jestem tego pewna. Gdy nie ma go przy mnie w domu, to czuję się strasznie źle i ciągle płaczę, a kiedy wyjdę gdzieś z domu, to mam wyrzuty sumienia, że nie jestem przy nim. Jednak największym moim problemem jest moja zazdrość. Nawet gdy Wojtek idzie do sklepu, boję się, że on spotka tam inną i się w niej zakocha, a ja nie potrafiłabym bez niego żyć, umarłabym chyba … Bo tak naprawdę, to czuję się brzydka i nic nie warta… Kiedyś byłam ciągle uśmiechnięta i beztroska, i myślę, że właśnie tym ujęłam Wojtka, a teraz ciągle chodzę smutna i prowokuję kłótnie. Nie mogę sobie z tym poradzić. Proszę, pomóżcie, bo boję się, że go stracę. Weronika
Witam Panią serdecznie,
Bardzo dziękuję za zaufanie i podzielenie się z nami swoim problemem.
Czytając Pani list, odnoszę wrażenie, że mogła uzależnić się Pani od swojego partnera, a właściwie od swojej miłości do niego. Nie chciałaby Pani stracić obiektu tej miłości, osoby, do której, jak przypuszczam, ma Pani zaufanie, przy której czuje się Pani bezpiecznie. Pod jego nieobecność czuje się Pani brzydka i nic niewarta – tak jakby tylko on mógł sprawić, że uwierzy Pani w swoją wartość. Sama nie jest Pani w stanie w to uwierzyć, czy tak?
W samotności doznaje Pani jedynie głębokiego lęku przed porzuceniem przez partnera, przed ewentualną zdradą, przed tym, być może, że Pani całe zaangażowanie w związek mogło by pójść na marne. A na dodatek straciła Pani kontakt z innymi bliskimi osobami i właściwie tylko z partnerem może Pani spędzać czas. Partner stał się dla Pani całym życiem i nie ma Pani ochoty dzielić się nim z innymi osobami. Ciekawi mnie, czy zastanawiała się Pani, jakie uczucia u partnera może wywoływać to, że stał się Pani całym życiem, że chciała by mieć go Pani tylko dla siebie? Czy rozmawialiście Państwo o tym, czy zwierzała się Pani partnerowi ze swoich uczuć, czy rozmawialiście o wspólnej przyszłości – o tym, jak każde z Was ją widzi? Czy poruszacie takie tematy w swoich rozmowach?
Czy zastanawiała się Pani kiedyś skąd u Pani ten lęk przed samotnością? Skąd poczucie, iż sama jest Pani brzydka i nic niewarta? Czy to już wcześniej Pani towarzyszyło?
Zapewniam Panią, iż według mnie nie ma osoby, którą można by było określić jako brzydką i nic niewartą. Mam wrażenie, że mogła Pani słyszeć wobec siebie podobne określenia ze strony bliskich sobie osób – być może ze strony rodziców i nieświadomie utrwaliła Pani taki pogląd na swój temat. Dlatego teraz potrzebuje Pani innej osoby – swojego partnera aby zapewniał Panią, że jest inaczej.
Zastanawiam się też, jak wyglądają, czy wyglądały wcześniej Pani relacje z rodzicami. Napisała Pani, że „codzienne imprezy, libacje, brak kontroli ze strony rodziców” – to był Pani żywioł przed poznaniem partnera. Odnoszę wrażenie, że rodzice mogli się Panią zupełnie nie interesować, nie poświęcali Pani swojego czasu, swojej uwagi. Nie wzmacniali zupełnie Pani poczucia własnej wartości. Być może poszukiwała Pani tego w relacjach z rówieśnikami, w codziennych imprezach, w alkoholu. A następnie zjawił się Wojtek, który w ciągu 3 lat tak wiele w Pani życiu zmienił – stała się Pani, przy jego udziale, wzorową uczennicą. Mam takie poczucie, że trochę zastąpił Pani rodziców – w sensie emocjonalnym, uczuciowym.
Często takie uczucia jak zazdrość, zaborczość, lęk przed samotnością rodzą się z naszych wczesnych doświadczeń z bliskimi osobami, z naszego dzieciństwa, z obserwacji zachowań osób w naszej rodzinie. Często również, w celu dokonania zmian w powyższym zakresie, potrzebny jest drugi – empatyczny i rozumiejący człowiek, który poprowadzi nas przez proces stawania się piękną i wartościową osobą.
Dlatego gorąco zachęcam Panią do udziału w indywidualnej rozmowie konsultacyjnej, a następnie w terapii indywidualnej lub grupowej.
Z poważaniem, Michał Rolirad, psycholog konsultant