Żyć tak, by się chciało chcieć spoglądać w lustro
Witam,
jestem obecnie 59-letnią kobietą, 25-letnią mężatką i 24-letnią mamą.
Dwadzieścia pięć lat temu nie miałam żadnego pojęcia na temat uzależnień i przemocy domowej. Wychodząc za mąż pragnęłam mieć „dobrego” męża, który kochałby mnie do końca, a nawet o jeden dzień dłużej.
Niestety tak się nie stało.
Wyszłam za mąż za alkoholika i przemocowca. Przez 3 lata byłam całkowicie uzależniona od partnera. Zniknęły moje wartości, marzenia, pragnienia i potrzeby.
Żyłam i oddychałam na tyle, na ile mi mąż pozwolił. Przez długi czas uważałam, że to ja jestem tą winną, że tak trzeba, że wytrzymam pomimo, że było mi bardzo źle.
Ale tak się nie dało dalej żyć.
W mojej głowie zaczęła pojawiać się myśl, że już dawno zostały przekroczone granice normalności. I jak już mi było tak bardzo źle postawiłam mężowi warunek: całkowita abstynencja od alkoholu- leczenie. A o istniejącej przemocy w naszym domu powiadomiłam prokuratora. Byłam gotowa na zakończenie tego związku. Mąż dokonał wyboru. Dałam sobie prawo do tego aby dążyć do szczęścia, jak go w danej chwili pojmowałam. I od tego czasu można powiedzieć zaczęło się moje zdrowienie. Już więcej nie niańczyłam męża ani też nie tolerowałam jego żadnych toksycznych zachowań.
Jestem jedną z nielicznych kobiet, która Kochając Za Bardzo, zdrowiała nie odchodząc od partnera. Przeszłości nie da się zapomnieć, bo i po co? Ja najpierw wybaczyłam sobie, a potem mężowi robiąc w swoim sercu miejsce na coś innego dla nas. Oczywiście miałam to szczęście, że mąż zaczął współpracować ze mną, a nawet pomagał mi w tym. Obecnie mąż od 20 lat nie pije alkoholu i jego zachowanie jest zupełnie inne.
Ja przez 20 lat spotykałam na swej drodze wielu wspaniałych mądrych ludzi, którzy nauczyli mnie, jak żyć zgodnie ze swoją naturą, jak żyć w związkach małżeńskich aby było normalnie, jak być dobra matką, jak kochać ludzi i ich nie oceniać, jak szukać pozytywów.
Dziękuję im za to, że poznaję siebie i wciąż mi mało – chcę więcej. Obecnie uczę się konstruktywnej pokory wobec życia, która daje mi coraz większe uporządkowanie psychiczne i fajne ciepełko dla duszy.
Od 17 lat pracuję zawodowo pomagając osobom uzależnionym, współuzależnionym, ofiarom i sprawcom przemocy domowej. Pomagając innym czuję się lepsza.
Jestem kochana, spełniona i potrzebna. Mam silną wiarę w to, że pozytywne myślenie i spotkanie na swej drodze dobrych nauczycieli, to pół sukcesu. Druga połowa sukcesu to moje starania w poszukiwaniu swojego sensu życia. Myślę, że mnie się po prostu chciało chcieć.
Anna Maria
Pani Anno,
wzruszył mnie ogromnie Pani list, mądrość w nim zawarta i dojrzałość.
Zapewne wiele trudności Pani przeżyła boryakając się z uzależnieniem męża, z przemocą
z Kochaniem za Bardzo!
Droga do zdrowienia jest trudna, wymaga wiele odwagi i pokory.
Jednak Pani swoim życiem i postawą pokazała, że można żyć lepiej, że można zawalczyć o swoje szczęście o normalność.
Cudownie, że na Pani drodze stały mądre osoby, gotowe do pomocy.
Zawsze takie są, trzeba tylko je dostrzec.
Wspomina Pani również o tym, co otrzymała po wyzdrowieniu – możliwość pracy z osobami, które doświadczają przemocy, są współuzależnione. Życie ma dla nas wiele niespodzianek.
Wierzę, że czuje się Pani lepsza pomagając innym, to dar dawania. Ale by móc dawać, trzeba mieć z czego. Pani jest pełna, więc chętnie się dzieli.
Życzę Pani szczęścia w codziennym życiu, w pomocy innym oraz czerpania radości z drobnych spraw.
z całego serca,
Sylwia Krajewska