Obsesja
Witam!
Na imię mi Basia, mam 22 lata i jestem studentką. Jestem w związku od ponad roku. Jest wspaniale. Mój facet jest kochany, troskliwy, zawsze mnie wspiera i przede wszystkim mnie kocha. Ale…no właśnie. Od pewnego czasu zauważyłam, że chyba jestem od niego uzależniona.. Kiedy nie ma go blisko mnie, czuję się samotna, opuszczona, czuję się źle, a gdy tylko on jest przy mnie to od razu jest mi lepiej, czuję się bezpiecznie. Działa na mnie jak narkotyk, przy nim jestem pełna euforii, radości, a potem to wszystko mija, bo on wraca do domu. Nie mieszkamy razem ani w tej samej miejscowości, najczęściej to on do mnie przyjeżdża, czasem ja do niego. Problem w tym, że jeśli nie widzę się z nim np. w ciągu dwóch dni, to po prostu wariuję:( nie wiem co mam z sobą zrobić, żeby o nim nie myśleć. Zadręczają mnie nieustanne myśli, co on teraz robi, że pewnie jest z kolegami i się świetnie bawi, a mógłby w tym czasie być ze mną. Strasznie mnie to męczy, staram się z tym walczyć ale jest mi z tym strasznie ciężko. Jakbym mogła, to chciałabym go mieć 24 godziny, non stop, a przecież tak nie można! Czasem, kiedy ma do mnie przyjechać i w ostatniej chwili odwołuje spotkanie (z ważnych powodów) to się wściekam i jest mi wtedy przykro. Staram się wtedy robić coś, czym zwrócę na siebie jego uwagę, np. nie odzywam się, wyłączam telefon. Wiem, że to złe, ale po prostu nie potrafię tego powstrzymać, to jest silniejsze ode mnie… Staram się aby takich sytuacji było jak najmniej, ale jednak czasem we mnie coś pęka, nie daję rady… Boję się, że kocham go za bardzo i że to mnie kiedyś zgubi, a to byłoby najgorsze, co może mnie spotkać, bo to naprawdę bardzo wartościowy człowiek, który wiele wniósł do mojego życia. Kiedy jestem na studiach (studiuję daleko od domu) utrzymujemy kontakt telefoniczny, ze względu na to, że on pracuje po 12 godz. i nie miałby jak mnie odwiedzać (czasem jednak to robi, co jest szalenie miłe), wtedy jakoś zapominam o tym jak bardzo mi go brakuje, bo skupiam się na innych rzeczach, tęsknie za nim, ale jakoś wtedy sobie radzę. Będąc w domu myślę o nim ciągle, chcę żeby był przy mnie cały czas, to jakaś obsesja… nie chcę żyć w takim napięciu, chcę, żeby było jak na początku, kiedy zachowywałam się normalnie. Nie chcę go stracić, jest dla mnie bardzo ważny. Razem przechodzimy przez wszystkie problemy, pomagamy sobie nawzajem, kocham go. Jednak moja obsesyjna chęć przebywania w jego towarzystwie może to wszystko zniszczyć. Chcę w końcu się cieszyć z tego, że jesteśmy razem i żyć normalnie. Każdego dnia czekam na jakąś wiadomość, sms od niego czy telefon i jeśli nic takiego nie widzę, to jestem rozczarowana. Sprawdzam telefon obsesyjnie co pewien czas… Proszę pomóżcie mi. Co powinnam zrobić w takiej sytuacji? Jak nie myśleć nieustannie o nim? Jak nie tęsknić ( kiedy nie widzimy się dzień, dwa)? POMOCY! Pozdrawiam, Basia
Pani Basiu, Sytuacja, którą Pani opisuje, posiada wiele cech problemu zwanego „kochaniem za bardzo”, ale nie wszystkie. Kobiety, które cierpią na ten syndrom są uzależnione od miłości do partnera niedojrzałego emocjonalnie i niezdolne do zakończenia związku, który jest dla nich destrukcyjny. Całkowite pochłonięcie sprawami związku, chęć ciągłego przebywania z partnerem, nieumiejętność czerpania satysfakcji z czasu spędzanego bez partnera, to symptomy, które mogą zaniepokoić, tym bardziej, że sama odczuwa Pani tę sytuację jako męczącą i przykrą. Pani złe samopoczucie, spowodowane taką – jak sama Pani napisała – obsesyjną miłością jest w tym wypadku ważnym sygnałem, że ta sytuacja nie jest dla Pani z pewnością korzystna. To dobrze, że jest Pani na tyle świadoma swoich destrukcyjnych emocji, że chce Pani to zmienić. Po tym, co Pani napisała nie jestem oczywiście w stanie wywnioskować, skąd biorą się u Pani tego rodzaju problemy. Bardzo często powodem takiej nieumiejętności – nazwałabym to, używając skrótu myślowego – „życia własnym życiem”, jest niskie poczucie własnej wartości, niedocenianie siebie, ale też stereotypy kulturowe, które zakładają, że kobieta bez mężczyzny nie może być spełniona. W Pani liście zastanowiło mnie jedno zdanie, a mianowicie to, w którym pisze Pani, że na początku związku nie zachowywała się Pani w taki sposób jak teraz, czyli nieco „obsesyjnie”, jeśli chodzi o Pani stosunek do Waszego związku i do Pani partnera. Czy to oznacza, że na początkowym etapie związku nie myślała Pani tyle o swoim partnerze i nie miała Pani potrzeby, by być z nim ciągle, jak najwięcej, najlepiej cały czas? Zwracam na to uwagę dlatego, że często to właśnie w fazie fascynacji, zakochania chcemy przebywać z ukochaną osobą jak najwięcej, a nawet non-stop. Potem ta faza mija i partnerzy potrafią w pełni satysfakcjonująco funkcjonować także i osobno przez jakiś czas. Pyta Pani, co zrobić, by nie myśleć ciągle o partnerze. Moja odpowiedź brzmi: zająć się sobą, skupić się na sobie, na swoich potrzebach. Być może nie dostrzega Pani innych obszarów życia, z których może Pani czerpać satysfakcję, np. takich jak relacje z innymi ludźmi, z rodziną, przyjaciółmi, rozwijanie swoich zainteresowań, poszukiwanie nowych pasji, odkrywanie siebie, rozwijanie siebie, swojej osobowości. Polecam Pani na początek lekturę treści związanych z problematyką obsesyjnej miłości i „kochania za bardzo”, np. książkę Eugenii Herzyk pt. „Nałogowa miłość – czym jest i jak się z niej wyzwolić” oraz książkę Susan Forward pt. „Kobiety, które kochają za bardzo”. Być może odpowiedzi na pytanie o przyczynę Pani problemów odnajdzie Pani w publikacjach poświęconych kobietom i ich poczuciu własnej wartości, których nie brakuje na naszym rynku wydawniczym. Jeśli zależy Pani na czasie i rzeczywistej, głębszej zmianie, polecam udanie się do dobrego terapeuty, czy psychologa, zajmującego się tą problematyką. Zespół psychologów i terapeutów portalu kochamzabardzo.pl przygotował specjalną grupę wsparcia dla kobiet kochających za bardzo „Odnaleźć siebie w związku”. Może też Pani zapisać się do naszej grupy wsparcia online, prowadzonej na Skypie przez psychologa, gdzie w gronie maksymalnie 4 osób z podobnym problemem będzie Pani mogła dowiedzieć się więcej na temat Pani konkretnego problemu. A tymczasem, życzę Pani wytrwałości, obserwacji siebie i postawienia samej sobie pytania: „Co może być powodem, że to właśnie JA bez niego nie mogę sobie znaleźć miejsca?”, „Co takiego jest we mnie, w moim myśleniu, podejściu do świata, w relacjach z innymi, co sprawia, że tylko w towarzystwie partnera czuję się szczęśliwa, czy choćby zadowolona?”. Magdalena Łabieniec, psycholog