Moje trudne życie…

Moi drodzy,

Parę dni temu natknęłam się na Waszą stronkę po tym jak tysięczny raz zostałam poniżona stłamszona, podeptana, „opluta” przez byłego męża ale mieszkającego z nami czyli ze mną i synkiem.

Wasze listy otworzyły jeszcze jedno okno w moim życiu i wiem, że nie jestem odosobniona w tym jak postępuję (nieracjonalnie, bezsensownie itd.).

Jestem 45 letnią  kobietą , która z jednej strony dążąc do doskonałości (wryto mi to w dzieciństwie) ukończyłam wiele uczelni (urodziłam dziecko w wieku 17 lat), osiągnęłam sukces zawodowy (oczywiście w moim mniemaniu) zarządzam spółką a przy okazji urodziłam następne dziecko po 25 latach, które jest moim motorem napędowym do działania. Przy tym wszystkim przez 30 lat jak narkoman, jestem u boku mężczyzny, który nigdy mnie nie szanował a wręcz tłamsił, gnębił, kontrolował, zdradzał, parę razy uderzył , nadużywający alkohol agresywny drań, który wysysał wszystko co można było wyssać  a szczególnie moją (już nie istniejącą ) miłością do niego.

Spragnieni normalności - pobierz teraz
Spragnieni normalności – pobierz teraz

Niestety pozostało „niejasne” uzależnienie, z którym próbuję walczyć ale nieskutecznie.

Czytając Wasze listy, dzisiaj przyłożyłam się do analizy siebie i swojego życia – dlaczego mam tak jak mam a na pewno na 100% nie chcę by tak było?!

Urodziłam się i już na początku mojego życia nie było pełnej rodziny (opowiadała moja babcia). Rodzice ojca, nie akceptowali mojej mamy więc doszło do tymczasowego rozstania (6 lat). W tym czasie wychowywała mnie mija cudowna babcia, która mnie bardzo kochała i dawała poczucie bezpieczeństwa i miłość.

Niestety zostałam wyrwana przez „cudownych” rodziców, którzy sobie o mnie przypomnieli. Byłam im potrzebna do przynieś podaj pozamiataj. Pamiętam (niestety) jak tonem rozkazującym nakazano mi iść po piwo dla taty (bo siedział i jadł obiad) po chyba 5 lub trzy butelki – nieważne, schodząc z trzeciego piętra jako 5 letnia drobna dziewczynka, wstydząca się kupować piwo, wściekła dlaczego ja poszłam po te piwo, ciągnąc za sobą siatkę po ziemi bo była ciężka. Pamiętam jak musiałam być idealnie grzeczna, tańczyć na każde zawołanie przed obcymi czy rodziną i ciągle wyręczać mamę w spacerach z siostrą. Cały czas pragnąc ich akceptacji, przytulenia i uwagi, których niestety nie miałam bo rodzice się kłócili, ojciec ciągle zdradzał a mama ciągle w nerwach wyładujących sią na nas a szczególnie na mnie bo byłam starsza, była zajęta ojcem.

Będąc w pierwszej klasie bardzo rzadko miałam śniadanie czy punktualnie byłam w szkole bo mama nie wstała bo spała, przez co byłam gorzej traktowana. Moja babcia po części zastępowała mi mamę dlatego przynosiła mi śniadanie do szkoły  a ja uwielbiałam być u mojej babci na weekend.

Mama dość często strofowała mnie: nie wybruźdź się, stój prosto, zatańcz, idź po to (5 razy w ciągu dnia do spożywczego). Zawsze porównywała mnie do mojej kuzynki (oczywiście byłam gorsza) ona jest wysoka, ona trenuje koszykówkę, ona wspaniale się uczy itd. Jak mnie uczyła czytania to były wyzwiska, a nawet ciach przez głowę. Gdy zaszłam w ciążę chciałam odebrać sobie życie i napisałam to w moim pamiętniku. Mama przeczytała i spokojnie przesłuchała mnie decydując o moim ciele. Na całe szczęście byłam dość wysoko w ciąży. Urodziłam wspaniałe dziecko, które jest już dorosłym człowiekiem. I wtedy, nawet mieszkając w osobnym mieszkaniu z mężem (my tez jeszcze dzieci 18 i 19 lat) przychodziła sprawdzała czystość, poukładane rzeczy w szafkach itd.. jak gestapo. Za każdym razem jak się mojej mamie nie podobało jak się ubrałam, to dopiero leciała wiązanka. Dla wyjaśnienia ojciec nigdy nie angażował się w moje wychowanie – chyba nie istniałam dla niego.

I tak nasiąknięta tresurą, wiedząc, że bez szkoły nic nie zrobię, poszłam – do szkoły średniej i tam (mimo bycia mężatką)  poznałam mężczyznę, którego na 25 lat bardzo pokochałam, bezgranicznie pokochałam. Po roku rozwiodłam się z mężem i od tego czasu stałam się totalną „niewolnicą” pana na, którego zawsze grzecznie i wiernie czekałam. Przez te lata zdradzał mnie, wykorzystywał (przyjeżdżał tylko na seks), lubi się mną chwalić a w domu uwielbiał mnie gnębić, poniżać itd. Tak jak wcześniej pisałam. I jeszcze po 15 latach wyszłam za niego – to dopiero absurd!  Zachowanie terrorysty jest  do tej pory, co prawda z mniejszą częstotliwością z uwagi na to, że perfekcyjnie się rozwiodłam się z nim. Nawet go wyprowadziłam do jego mieszkania,  podczas gdy był za granicą z czego byłam dumna. Niestety jak zawsze wślizgnął się do mojego (naszego z synkiem) życia pod pozorem pomocy (wówczas tego potrzebowałam ) i licząc, że tak jak się umówiliśmy, opuści mój dom. Nic z tych rzeczy moi drodzy. Mam problem z uzależnieniem emocjonalnym do niego (mimo, że już go nie kocham), brak jest u mnie asertywności mimo, że przypłacam to swoim zdrowiem bo organizm mój już się buntuje i to coraz częściej.

Zdaję sobie sprawę, że nie chcę być z nim a nawet dochodzi do tego, że zaczynam się bać. Uważam, że będąc zależny od dyrygowania mną, wymyślając urojoną moją zdradę bo przecież jestem jego własnością i tylko jego, gdy go odrzucę ( poprzez np. kłótnie i wypowiedzenia się do niego by opuścił mój dom), może coś złego mi zrobić lub synowi. Trochę takich złych faktów było w życiu i pokazano w telewizji. Boję się jego agresji a jest, szczególnie po alkoholu.

Mam dość spory problem i dlatego napisałam do Was, może ktoś coś podpowie….

Oby Wasze życie było pełne prawdziwego szczęścia.

Karolina 

 

Droga Karolino,

dziękuję za Twoją otwartość i chęć podzielenia się swoją historią. Jestem przekonana, że pomoże ona wielu kobietom zrozumieć, przez co same przechodzą.

Nasze dzieciństwo i wzorce, jakie mieliśmy okazję obserwować w rodzinie, nie pozostają bez wpływu na to, w jaki sposób kształtujemy relacje w dorosłym życiu. Dużo piszesz o tym, w jaki sposób Twoja mama usiłowała kontrolować Twoje życie – nie tylko wtedy, gdy byłaś małym dzieckiem, ale także już wówczas, gdy usamodzielniłaś się i założyłaś własną rodzinę. Opisujesz, jak ostro krytykowała Cię za wszystko, co według niej było niedostatecznie dobre lub niezgodne z jej własnymi preferencjami.

Oczywiście, taki wpływ nigdy nie przekłada się na nasze życie w sposób zero-jedynkowy, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że podobne wzorce zachowań odnalazłaś w relacji z byłym mężem, który przejawia wobec Ciebie agresywne i pełne przemocy zachowania. Ty z kolei, jak sama napisałaś, często przyjmujesz wobec niego postawę uległości i posłuszeństwa. Paradoksalnie, często w naszym życiu bywa, że wszystko to, co znajome, budzi w nas pewnego rodzaju złudne „poczucie bezpieczeństwa” – nawet wówczas, jeśli dana sytuacja czy relacja w rzeczywistości są destrukcyjne. To właśnie między innymi stanowi podstawę emocjonalnego uzależnienia od przemocowego partnera.

Cieszy mnie fakt, że dostrzegasz powagę sytuacji, w jakiej się znalazłaś i wyraźnie widzisz niebezpieczeństwa, jakie mogą z niej wynikać – nie tylko dla Ciebie samej, ale również dla Waszego dziecka. Sama także mówisz o problemie uzależnienia emocjonalnego, co wskazuje na wysoką świadomość problemu, z jakim się mierzysz. Z Twojej wypowiedzi da się również wyczytać dużą determinację do zmiany – jak sama piszesz, na 100% nie chcesz tkwić dłużej w podobnym układzie. Żadna forma przemocy nie może być przez nas akceptowana. Wiem jednak, jak trudno jest samemu poradzić sobie z podobnymi obciążeniami, dlatego ważne jest, abyś sięgnęła po wsparcie z zewnątrz.

Kluczowe jest podjęcie decyzji, które doprowadzą do zmiany dotychczasowej sytuacji. Rozmowa z terapeutą z pewnością pomoże Ci w znalezieniu rozwiązań, które przerwą szkodliwy wzorzec relacji i pomogą uporać się z uzależnieniem emocjonalnym od dysfunkcyjnego partnera. Warto także zasięgnąć porady prawnej, aby rozstrzygnąć sytuację związaną ze wspólnym mieszkaniem, pomimo rozwodu. Jeśli masz w swoim otoczeniu życzliwe osoby, przyjaciół, na których możesz polegać, zapewnij sobie ich wsparcie na ten trudny czas zmian.

Na podstawie tego, co piszesz o pozostałych aspektach swojego życia, mogę wysunąć wniosek, iż jesteś niezwykle silną, zdeterminowaną i waleczną osobą. Zdołałaś pokonać wiele przeszkód na swojej drodze. Wierzę, że uda Ci się to także tym razem. Pamiętaj – każdy z nas zasługuje na miłość pełną wzajemnego szacunku i troski. Jako dojrzała kobieta samodzielnie decydujesz o tym, jakie relacje chcesz budować – bez względu na to, z jakimi wzorcami miałaś do czynienia w dzieciństwie.

Oby Twoje życie było pełne prawdziwego szczęścia!

Pozdrawiam ciepło

Ania Chorowiec – konsultant

Podobne wpisy