Nie ma takiej siły…
,,Umarł. Odszedł, ale będzie wracać. Słuchaj, może on nie powinien, ale ludzie umierają po to, żeby pokazać, że każdy kiedyś musi odejść, nie zatrzymasz nikogo na siłę. I nie płacz, ty też kiedyś odejdziesz, a ludzie będą żałować, ale świat się od tego nie zawali, a twój teraz nie powinien…”.
Derisive (cytaty.info)
Kiedy związek, w który byłyśmy zaangażowane całymi sobą kończy się, nierzadko zastanawiamy się czy czegoś jeszcze nie mogłybyśmy zrobić, by zatrzymać partnera. W pierwszym momencie trudno zaakceptować nam fakt, że wszystko skończone, a każde z nas pójdzie teraz w swoją stronę. Wielokrotnie słyszałam od swoich znajomych i przyjaciółek: ,,Tak bardzo go kocham. Nie umiem wyobrazić sobie dalszego życia bez niego. Co mam zrobić, by go odzyskać? Jak dać mu do zrozumienia, że stracił naprawdę wyjątkową kobietę, która kochała go całym sercem?”.
Zawsze wtedy waham się nim odpowiem, bo chcę się upewnić, czy są gotowe na to, co usłyszą. Zwykle niestety nie są…wówczas czuję się trochę jak ,,kat miłości” z opowiadania Irvina Yaloma.
Kat miłości
Każdy z nas, kto choć raz próbował pomóc cierpiącej po rozstaniu z ukochaną osobą przyjaciółce, siostrze, koledze czy bratu wie jaka to niewdzięczna rola. Z jednej strony chcemy wesprzeć ważną dla nas osobę w bólu jaki niesie ze sobą zerwanie istotnego dla niej związku, z drugiej mamy często do czynienia z sytuacją, w której osoba ta idealizuje byłego partnera i bierze całą winę na siebie. Wtedy czasami, jeśli pozwala nam na to odwaga, ale też kiedy widzimy, że może warto, by osoba zakochana zobaczyła drugą stronę medalu i przestała tłumaczyć postępowanie partnera, z którym właśnie się rozstała, zdarza się, że przemieniamy się w takiego właśnie ,,kata miłości”. Zwykle to, co osoba ta usłyszy jest dla niej szokiem, może być nawet na nas zła, bo przyjęcie rzeczywistości takiej, jaką ona jest z naszego punktu widzenia w momencie świeżo po rozstaniu, jest dla niej nie do przyjęcia. Po pewnym jednak czasie, kiedy wyschną łzy, a pojawi się akceptacja dla tego, co się wydarzyło, możemy usłyszeć: ,,Dziękuję za to, co mi wtedy powiedziałaś!”.
Nikt nie jest nasz na zawsze
Nie ma takiej siły, za pomocą której byłybyśmy w stanie zatrzymać przy sobie drugiego człowieka. Myślę, że podświadomie, gdzieś w głębi serca to wiemy, jednak rozrywający je po rozstaniu ból każe nam chwytać się każdej myśli, która dałaby nadzieję na powrót ukochanej osoby. Nie robiąc nic czy robiąc bardzo wiele, również nie jesteśmy w stanie tego uczynić. Ważne, by zrozumieć, że nasz partner podjął taką decyzję, a my, jeśli go kochamy, jedyne co możemy uczynić to ją uszanować. To bardzo trudne. Zwykle towarzyszą nam wówczas silne emocje i tak bardzo tęsknimy za ukochanym, że jego decyzja jest dla nas głęboką raną, a on osobą, która nas po prostu skrzywdziła. Mimo to nadal nie potrafimy bez niego żyć. Spróbujmy spojrzeć na to z szerszej perspektywy: czy mniej raniącym byłoby patrzenie na partnera, który pozostaje z nami w związku, ponieważ wie, że jego odejście by nas skrzywdziło? Czy chcemy patrzeć na ukochaną osobę jak męczy się każdego dnia i udaje, że jest z nami szczęśliwa? Czy my same potrafimy wyobrazić sobie siebie w sytuacji, kiedy chcemy odejść, a nie robimy tego ze względu na poczucie winy wobec partnera i tego, że sprawimy mu swą decyzją ból?
Nikogo nie da się zamknąć w ,,złotej klatce”, a nawet jeśli komuś się to uda, musi wiedzieć, że najpiękniejszy ptak zmarnieje w niej w okamgnieniu. Jeśli kogoś naprawdę kochałyśmy pozwólmy mu kontynuować swoją drogę tak, jak to sobie wymarzył. Może za jakiś czas będziemy potrafiły cieszyć się z tego, że ta ważna dla nas osoba jest naprawdę szczęśliwa? Dając ludziom wolność wyboru swojej drogi łatwiej jest nam się z nimi przyjaźnić i kochać, bo nikt nie jest nasz na zawsze.
autorka: Katarzyna Kosior – psycholog